faktypilskie.pl pisze:
Smiena w klozecie
„Niespodzianka”, przygotowana przez gen. Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 roku, piszącego te słowa – wówczas 18-latka – spotkała daleko od Piły. Z tego też powodu m.in. nie słyszałem, jak krótko po północy aresztowano mojego sąsiada z piętra wyżej.
34 lata temu dzień 13 grudnia spędziłem prawie cały w autobusie, wraz z moimi koleżankami i kolegami szkolnymi. Po przybyciu do Piły krótko po godzinie 21. wracałem do domu pilskimi ulicami, na których wiele osób pytało się na wzajem o godzinę, nie chcąc „załapać się” na godzinę milicyjną.
Co jednak działo się wówczas w Pile? Akcja wprowadzenia stanu wojennego była przygotowywana przez ówczesne władze od wiosny 1981 roku. Mimo to jej przeprowadzenie było dalekie od ideału. Wojsko traciło sprzęt – parę transporterów wpadło do rzek, utracono trochę broni, czołgi stały na poboczach, bo się psuły itp. Czasem zdarzało się, że milicjanci chcąc kogoś aresztować szli pod stare, nieaktualne adresy – tak było też w Pile. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że aresztowano nie tylko stronę solidarnościową, ale też przedstawicieli władzy związanych z ekipą Gierka – wtedy już w odstawce. Tych drugich aresztowano dla ich dobra – obawiano się aktów represji ze strony członków Solidarności.
W Pile zatrzymano 23 działaczy plus Eligiusza Naszkowskiego, przewodniczącego Zarządu Regionu Pilskiego Solidarności. Jak się wkrótce okazało, był on współpracownikiem SB jako TW „Grażyna”. Kilka osób ukrywało się, ale zostali dość szybko aresztowani. W ukrywaniu się pilskich działaczy pomagał proboszcz Parafii pw. Św. Rodziny ks. Stanisław Styrna. W kilku przypadkach wyważono drzwi, rewizje były przeprowadzane pobieżnie albo wcale, jedynie w dwóch przypadkach funkcjonariusze przyłożyli sie do pracy, konfiskując przede wszystkim prasę i książki z drugiego obiegu.
W wydanej w tamtym czasie podziemnej ulotce Pilskiego Regionu Solidarności informowano o 3000 tysiącach zatrzymanych w województwie pilskim i o 500 działaczach aresztowanych w Pile. Ulotka wymienia 19 osób – w tym E. Naszkowskiego, co świadczy o dużej dezorientacji działaczy. Internowanych przewożono na komendę, jednak byli tam krótko i szybko ekspediowano ich do więzienia we Wronkach.
We wspomnieniach internowanych służba więzienna zachowywała się raczej przyzwoicie. Poza nielicznymi przypadkami strażnicy wykonywali jedynie swoje obowiązki. Początkowo pisali raporty o nieregulaminowym zachowaniu się więźniów, jeden grzebał paluchem w słoiku smalcu, inny pchnął działacza kluczem pod żebra prowadząc do celi, ale to były wyjątki. Na początku zdarzały się zabawne nieporozumienia. Z powodu szaro-niebieskich mundurów milicjantów, niektórym internowanym wydawało się, że to lotnicy.
5 stycznia 1982 roku pilan przewieziono do obozu w Gębarzewie, 5 km od Gniezna. Dość szybko wyszła sprawa Eligiusza Naszkowskiego. Siedzący razem z pilanami poznaniacy mówili: jesteśmy „od Eligiusza”, na co nasi protestowali – „jesteśmy z Piły”.
Pilanie byli dość przedsiębiorczy, siostra jednego z internowanych przemyciła małe radio. Słuchano go w nocy, a potem wiadomości przekazywano innym. Problemem były baterie, ale te kombinowano w różny sposób. Jednym z kanałów był strażnik więzienny, którego z powodu bujnych wąsów przezwano „Wałęsa”. Oczywiście, SB cały czas prowadziła przesłuchania i nakłaniała do podpisania lojalki. Zdarzały się też dość nieoczekiwane historie. Podczas jednej z mszy św. ksiądz kapelan wytknął internowanym, że śpiewając „Boże coś Polskę” zmieniają słowa na „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, łamiąc przez to regulamin. Oczywiście, skutek takiego napomnienia mógł być tylko jeden – internowani śpiewali zakazane słowa z jeszcze większym zapałem.
Miała miejsce także próba prowokacji. Jednym z przetrzymywanych w obozie był działacz NZS, student UAM, a od 1983 oficer SB. Człowiek ten zaaranżował próbę „ucieczki”. Podczas spaceru wspiął się na mur, strażnik oddał ostrzegawcze strzały i nasz dzielny młodzieniec odpadł od muru. Przy tym teatrzyku z powodu swojej nieudolności skręcił sobie kostkę. Wywołało to, oczywiście falę, oburzenia wśród więźniów. Część z nich (kryminalni) zaczęła nawet rzucać w wieżyczkę kamieniami. Skutkiem był też trzydniowy strajk głodowy, ale na szczęście nie doprowadziło do pacyfikacji obozu, jak być może oczekiwała SB.
Władze stosowały politykę dzielenia więźniów. Polegało to na dawaniu pewnych przywilejów osobom, które „zasłużyły”, np. nie śpiewały w celach. Proponowano wyjazdy za granicę – ale były to bilety w jedną stronę. Z pilan zgodziła się na to tylko jedna osoba, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
W marcu 1982 zaczęły się pierwsze zwolnienia. Trudno jednak było orzec, czym kieruje się władza zwalniając akurat te osoby. Jak wspomniałem, nasi internowani byli dość przedsiębiorczy. Oprócz aparatu radiowego, zorganizowali aparat fotograficzny. Ze zrozumiałych względów mogła to być jedynie znana wszystkim radziecka Smiena 8; po prostu smienka była dość małych rozmiarów. Zrobiono nią około 20 zdjęć. Kasetę z filmem przemycono na wolność podczas odwiedzin. Niestety, najprawdopodobniej jakiś więzień kryminalny musiał zobaczyć smienkę i zwyczajnie „podpucował” naszych. W efekcie zorganizowano dość potężny kipisz w obozie i znaleziono nie tylko rzeczoną smienkę, ale przy okazji siedem innych odbiorników radiowych i trochę bibuły, czyli podziemnej prasy. Smienka została zniszczona i wrzucona do klozetu. Chociaż była rodem z ZSRR, też stała się ofiarą stanu wojennego.
Mimo że internowanych ubywało, pozostali starali się nie tracić ducha. Dalej organizowano chóralne śpiewy, za które władza odwdzięczała się groźbami odebrania różnych przywilejów. Odpowiedzią były, oczywiście, jeszcze głośniejsze śpiewy. Co ciekawe na specjalne okazje internowani mieli w swoim repertuarze „Czerwony Sztandar”. Jednym z żelaznych punktów „internatu” było obchodzenie różnych rocznic, np. 3 Maja czy Poznańskiego Czerwca. Tę ostatnią internowani uczcili swoistym transparentem – na prześcieradle wymalowali pomnik Ofiar Czerwca w Poznaniu, jako swoisty bonus odbyło się spotkanie z budowniczymi pomnika, którzy też „przypadkiem” tam się znajdowali. Nie mogło się także obyć bez okolicznościowych pieśni.
Ale jeżeli myślicie, Drodzy Czytelnicy, że było tak fajnie, to raczej się mylicie. 14 sierpnia 1982 roku obóz został spacyfikowany przez oddział ZOMO ze Sztumu. Zaczęło się od zatargu dotyczącego odwiedzin. Doszło oto do pewnego incydentu: internowany na krótko oddalił się z obozu z odwiedzającą rodziną, co stało się przyczyną zmiany komendanta obozu, ponadto ograniczono widzenia. Spowodowało to ostry konflikt, który zakończył się pacyfikacją. Podczas najazdu ZOMO dwóch internowanych odwieziono do szpitala z problemami sercowymi, pobito 80 osób. Skutkiem akcji był m.in. wyrok 2 lat pozbawienia wolności dla jednego z ciężko pobitych więźniów, ale też kolejna głodówka, która skończyła się dopiero we wrześniu.
Stopniowo kończyło się internowanie dla pilan, ostatni mieszkańcy „internatu” wyszli na wolność 4 grudnia 1982 roku, prawie rok po uwięzieniu. Powyższe informacje zaczerpnąłem z artykułu znanego pilskiego historyka Marka Fijałkowskiego „Internowani działacze NSZZ Solidarność z Regionu Pilskiego”. Artykuł ukazał się w zbiorze „Solidarność Pilska w podziemiu 1981-1989”, wydanym w 2006 roku. Jeżeli macie Państwo możliwość, szczerze polecam tę lekturę.
Kilka dni temu – w połowie grudnia br. – ukazała się inna, również niezwykle ciekawa pozycja historyczna, dotycząca Piły i tamtego czasu. Inny pilski historyk, ks. Jarosław Wąsowicz SDB dokonał wyboru i opracował oraz opatrzył wstępem „Kroniki Parafii Św. Rodziny w Pile z okresu 1978-1989”. Z tej pozycji możemy m.in. dowiedzieć się o tym, co działo się w parafii w okresie wprowadzenia stanu wojennego. Jak już wspomniałem, proboszczem wówczas był ks. Stanisław Styrna. Z kronik dowiadujemy się o codziennych problemach pilskich księży, np. o brak benzyny, która była potrzebna po to, aby przywieźć zagraniczne dary dla potrzebujących rodzin.
Wprowadzenie stanu wojennego to przede wszystkim ogromna niepewność co do najbliższej przyszłości. To również próby pomocy prześladowanym działaczom Solidarności, np. w postaci tymczasowego schronienia. Na plebanii przechowywano sztandary związkowe, prowadzono pomoc dla rodzin aresztowanych związkowców i jeszcze do tego odbywała się praca duszpasterska. Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale SB urządziło awanturę ks. Styrnie za odczytanie w kościele komunikatu Rady Głównej Episkopatu Polski. Zawieszono działalność Klubu Inteligencji Katolickiej.
Dość dziwnie to dzisiaj brzmi, ale z okazji wigilii (pasterka) i sylwestra (wiadomo) zawieszono godzinę milicyjną. Jako młodzieniec skorzystałem z jednego i drugiego. 26 grudnia 1982 roku odprawiono mszę św. ofiarowaną przez podchorążych, aby nie musieli pełnić służby przeciwnej ich godności żołnierzy WP. Sanepid zażądał badania darów zagranicznych – to taki nasz lokalny kolorycik. Swoją drogą ciekawie co by było, gdyby Sanepid zakwestionował jakość darów i zakazał ich rozprowadzania? Czasem dość trudno pojąć działanie ówczesnej władzy...
W kronice tamtych dni można znaleźć jeszcze kilka interesujących wpisów. Zimą 1982 roku parafia zajmowała się rozdziałem darów. Kilkakrotnie można trafić na wpisy, gdzie autor zastanawia się nad zachłannością niektórych parafian i pisze, że czasem prawdziwie potrzebujący wstydzą się o te dary prosić. Z tych wpisów można wywnioskować, że rozdział darów był rzeczą niełatwą. Jeden z wpisów przypomniał mi, że 4 stycznia 1982 roku wznowiono naukę w pilskich szkołach.
W momencie wprowadzenie stanu wojennego władze różnego szczebla wydawały różnorakie zarządzenia, niektóre dość ciekawe. Wojewoda pilski wydał zarządzenie w sprawie „Zapewnienia porządku publicznego na obszarze woj. pilskiego w czasie obowiązywania stanu wojennego”. Zaczął z „grubej rury”, bo w paragrafie 1 wprowadził „Zakaz sprzedaży napojów zawierających więcej niż 4,5% alkoholu we wszystkich placówkach handlu detalicznego oraz zakładach gastronomicznych. Zabrania się sprzedaży, podawania i spożywania napojów zawierających więcej niż 4,5% alkoholu w miejscach publicznych". Aby dobić już rodaków zupełnie, w paragrafie 2 wprowadził zakaz przebywania w miejscach publicznych osobom znajdującym się w stanie nietrzeźwości. Z kolei w paragrafie 3 wprowadzono zakaz działalności wszelkich instytucji rozrywkowych i kulturalnych, ale oszczędzono biblioteki i – uwaga! – świetlice szkolne. W kolejnym paragrafie zakazano wszelkiego handlu poza miejscami wyznaczonymi – w domyśle poza targowiskami. W innym zarządzeniu wojewoda wziął się także za handel: „Sprzedaż artykułów spożywczych nie objętych reglamentacją (znaczy się bez kartek) odbywać się będzie w ilościach ograniczonych dla jednego nabywcy, a mianowicie: pieczywo - 2 kg, mleko - 2 litry, kasza - 1 kg, fasola, groch - 1 kg, mączka ziemniaczana - 1 opakowanie, sól - 1 kg, zapałki - 5 pudełek, świece stołowe - 1 opak., ryby - 1 kg, miód - 1 opak.” Podobnie było z artykułami przemysłowymi – wprowadzono sprzedaż np. obuwia, odzieży, bielizny, pościeli, skarpet, rajstop, pończoch w ilościach jednostkowych, czyli para, sztuka.
Źródło: www.faktypilskie.pl
Data wydania: 22 grudzień 2015 (fragment), 2 stycznia 2016 (całość)