Stan wojenny w Pile i okolicach

Fakty, wydarzenia i ciekawostki z życia powojennej Piły w nawiązaniu do historii.
Zbiwol
Posty: 62
Rejestracja: 10 maja 2010, 17:42

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: Zbiwol »

Plakat kolportowany na terenie Piły w 1981r pt. "To nic ale mamy za to socjalizm"
Obrazek

Odezwa do Mieszkańców Piły w sprawie poparcia akcji o dostęp do środków masowego przekazu wystosowana przez Zarząd regionu NSZZ "Solidarność" w Pile:
Obrazek

Biuletyn "Solidarność Pilska" nr 16 z dn. 10 czerwca 1981r.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Zbiwol
Posty: 62
Rejestracja: 10 maja 2010, 17:42

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: Zbiwol »

Biuletyn "Solidarność Pilska" nr 18 z dn. 08 lipca 1981r.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Zbiwol
Posty: 62
Rejestracja: 10 maja 2010, 17:42

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: Zbiwol »

Dodatek Nadzwyczajny "Solidarności Pilskiej" wydany 26.03.1981 r. po słynnej "Prowokacji Bydgoskiej" związanej z pobiciem m.in. Jana Rulewskiego

Obrazek Obrazek

Dokumenty Krajowej Komisji Porozumiewawczej 10-12.08.1981r. wydane przez "Solidarność Pilską".
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Zbiwol
Posty: 62
Rejestracja: 10 maja 2010, 17:42

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: Zbiwol »

Z pisma Głównego Inspektora
Ochrony Danych Osobowych

Warszawa, 12 stycznia 2007 r.
Biuro Generalnego Inspektora
Ochrony Danych Osobowych

GI-DIS-37/07

(...)

Zgodnie z art. 32 ust. 1 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej i Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. Nr 155, poz. 1016 ze zm.), jeżeli w istniejących i dostępnych dokumentach, w które pokrzywdzony miał wgląd lub otrzymał ich kopie, znajdują się nazwiska funkcjonariuszy, pracowników lub kryptonimy współpracowników organów bezpieczeństwa, którzy prowadzili tych współpracowników, to – na żądanie pokrzywdzonego – należy mu podać nazwiska oraz dalsze dane osobowe tych funkcjonariuszy, pracowników i współpracowników, jeżeli można je jednoznacznie określić na podstawie dokumentów danego organu bezpieczeństwa.
Wobec powyższego, jeżeli dane osobowe funkcjonariuszy opublikowane na Pana stronie internetowej zostały pozyskane przez pokrzywdzonych, zgodnie z Pana wyjaśnieniami, z Instytutu Pamięci Narodowej i Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, który je przekazał pokrzywdzonym zgodnie z ww. przepisami prawa, uznać należy, iż brak jest podstaw do stwierdzenia naruszenia przepisów ustawy o ochronie danych osobowych.

Z wyrazami szacunku

Z up. Generalnego Inspektora
Ochrony Danych Osobowych
Dyrektor Departamentu Inspekcji
Bogusława Pilc
Awatar użytkownika
pavvlo
ADMINISTRATOR
Posty: 786
Rejestracja: 04 kwie 2005, 23:27
Lokalizacja: Piła
Kontakt:

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: pavvlo »

zycie.pila.pl pisze:Obrazek

Pamiętasz tamtą niedzielę?

13 grudnia 1981 r. w telewizji zamiast Teleranka, straszył generał w ciemnych okularach. Byłeś tego dnia w Pile? Opowiedz co robiłeś i jak wyglądało miasto.

Pamiętasz 13 grudnia 1981? Podziel się swoim wspomnieniem z czytelnikami Życia Piły. Nieważne, czy nie wiedziałeś, czy jutro pójdziesz do pracy, czy ubolewałeś, że w telewizji nie ma Teleranka. Nieważne, czy twoim wspomnieniem jest SKOT jadący Aleją Ludowego Wojska Polskiego, czy to, że rodzice nie pozwolili ci iść porzucać śnieżkami. A może odważyłeś się pstryknąć czarno - białe zdjęcie? Takie, chociaż z okna. Opowiedz i pokaż, jak tego dnia (i w następnych dniach) wyglądała Piła. Jeżeli tylko byłeś w Pile (albo usiłowałeś do Piły wrócić) i masz jakieś, nawet najkrótsze i najbanalniejsze wspomnienie, przyślij je na adres redakcja@zycie.pila.pl » albo wpisz w komentarzu na Facebooku. Nagród nie będzie, ale wasze wspomnienia będą cenne dla (nie tylko młodszych) czytelników Życia.

Wasze wspomnienia:


Wojciech Młykiewicz (wtedy dyrektor wydziału handlu Urzędu Wojewódzkiego, dziś prezes domów towarowych Merkury; na Facebooku): Wspomnień nasuwa się cała masa. Pierwsze z nich, to reakcje Pilan na chrzęst gąsienic czołgowych i transporterów opancerzonych. Ludzie początkowo byli tym całkowicie sparaliżowani i przestraszeni. Nie dziwię się, bo gdy po raz pierwszy zetknąłem się z podobną sytuacją podczas wypadków szczecińskich w 1968 i 1970 r, to wówczas i moje reakcje były podobne. Byłem w 1981 r dyrektorem wydziału handlu Urzędu Wojewódzkiego w Pile. Wojewoda wezwał nas do pracy bardzo wczesnym niedzielnym rankiem. Pracowaliśmy przez kilka dni bez przerwy. Trzeba było spróbować przywrócić linie zaopatrzenia mieszkańców województwa: tym bardziej, że zima się zaczynała w miarę sroga i nadchodziły Święta. Poszło w miarę zgrabnie. Co meldunek, to pozytywne wieści. A to, że nadszedł pierwszy od wielu dni transport węgla, a to, że się bilansujemy z mąką dla piekarń, a to, że Centrala Rybna w Koszalinie da karpia, a to, że kierownik Z-dów Mięsnych w Pile - nieoceniony śp. p. Tchorek - sobie znanymi sposobami zwiększy pulę mięsa i wędlin na Święta. A najważniejsze, że nareszcie zapanował spokój i atmosfera do wytężonej pracy. Ja, i zapewne nie tylko ja, odbierałem ówczesne nastroje jako powszechne uczucie ulgi. I na koniec anegdota. Warszawa wezwała nas w środę na odprawę. Załadowaliśmy się do Wołgi wałeckiego WZSR i w drogę. Mimo, że na drodze nie było nikogo, to podróż i tak trwała ponad dwukrotnie dłużej, niż normalnie. Powód? Ustawiczne kontrole wojska. Narada… jak narada i do domu. Wracając, głodni, jak psy, wstąpiliśmy do restauracji pod Sierpcem. O dziwo była czynna, a z wewnątrz dochodziły takie zapachy, że aż skręcało. Podali nam świeżutką, pachnącą rybę, chyba bolenia, chleb prosto z pieca i surówkę z kwaszonej kapusty. Do końca życia nie zapomnę tej uczty…

Mirosław Mantaj (Starosta Pilski, na Facebooku): Pamiętam ten dzień doskonale. Byłem wówczas studentem ostatniego roku UMK w Toruniu. W poniedziałek 14 grudnia „wygonili” nas do domu. Miałem kłopoty z dotarcierm do domu, bo w Wyrzysku chyba czołg zatarasował drogę i nie można było przejechać. Była wtedy dłuższa „przerwa świąteczna”, bo w akademikach rozlokowało się ZOMO. W moim na szczęście nie było zomowców, tylko zakwaterowano magistrantów z całej uczelni.

Kinga Rusiniak (na Facebooku): Byłam… Niestety, sama tego nie pamiętam, ale z opowiadań wiem, że nie chcieli mamy i mnie wypuścić ze szpitala, a w domku wszyscy czekali na małą Kinię… Podobno nic fajnego, gdy tata ukradkiem dostawał sie do szpitala, bądź próbował wrócić do domu.

Agnieszka Kledzik (wtedy kilkuletnia dziewczynka, dziś dziennikarka Radia Koszalin): Niestety, pamiętam ten dzień. Nie tylko dlatego, że nie było Teleranka, ale pamiętam, że mama w kuchni słuchała radia i nagle zaczęła strasznie płakać. Długo nie mogła z siebie wydusić, co się stało, bo mój tato razem z bratem byli w sanatorium i właśnie mieli wracać. Nie wiedzieliśmy czy wrócą, kiedy wrócą… A zima była straszna i rzeczywiście powrót Maluchem między czołgami zajął im wiele dni. Przyjechali z inną rodziną, która u nas musiała przeczekać do momentu aż mieli pociąg. To byli obcy ludzie, ale jedni drugim pomagali. Wszyscy, którzy mieli wolne miejsce, zabierali innych, po to, żeby wydostać się z sanatorium.

Antoni Serwacki (dziś prezes MZK, wtedy pracował w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej, które m.in. zajmowało się komunikacją miejską): Była martwa cisza, nie działała telewizja. Przyjechał do mnie ówczesny wiceprezydent miasta, pan Ireneusz Ratajczak i - nie pamiętam, czy to było wezwanie, czy prośba - miałem zgłosić się do Urzędu Miasta. Wówczas dowiedziałem się, że jest stan wojenny i wszyscy jesteśmy zmilitaryzowani. Tego dnia autobusy wyjechały na linie, choć nie pamiętam, czy jeździły według zwykłęgo rozkładu.

Krzysztof Szewc (wiceprezydent Piły, 13 grudnia 1981 r. był w wojsku, w Elblągu): Około godziny 23. postawiono nas w stan pełnej gotowości. Siedzieliśmy w koszarach, nie wychodząc na zewnątrz, chyba przez tydzień. Życie w koszarach wyglądało tragicznie. Pamiętam, jak dziś: na śniadanie, obiad i kolację dostawaliśmy jajka. Nabrałem do nich pewnego obrzydzenia. Trochę mi do dziś przeszło, ale to zapamiętałem szczególnie.

Maria Miler (wtedy młoda matka, dziś radna Rady Miasta Piły z ramienia PiS): 13 grudnia byłam w domu. Obudziłam się rano i chciałam włączyć telewizor. Niestety: ani fonii, ani wizji. Dopiero po chwili wystąpił generał Jaruzelski. Szok. Totalny szok. Byłam załamana jako matka i jako człowiek. Dopiero urodził nam się syn - miał zaledwie osiem miesięcy - więc przyszłość przed nami, a tutaj taka sytuacja. Było bardzo zimno. Mieszkaliśmy wtedy w jednym pokoiku w hotelu, tak zwanym Domu Młodego Robotnika na ulicy Malczewskiego. Było i zimno, i biednie i smutno.

Marian Małecki (opozycjonista, zatrzymany i internowany tuż po północy 13 grudnia): Pamiętam ten dzień doskonale. Było krótko po północy, walenie do drzwi. Nie chciałem otworzyć. Osób, które stały za drzwiami nie widziałem, kazałem im przyjść o szóstej rano. To nie pomagało, uporczywie walili w drzwi. Próbowałem otworzyć, ale już nie zdążyłem. Został wyrwany łańcuszek, trochę uszkodzona boazeria. Weszli dwaj mundurowi, jeden ubek i przedstawili nakaz internowania do Wronek. Trzeba było się ubrać. Skuli mnie w kajdanki, zawieźli na Ogińskiego (wówczas była tam komenda Milicji Obywatelskiej - przyp.). Było tam już sporo kolegów. O czwartej rano byliśmy we Wronkach. Tam siedziałem do 23 lipca. Żona radziła sobie doskonale. Była możliwość widzeń raz w miesiącu. Zniosła to bardzo dobrze. Jestem z niej wręcz dumny. Kiedykolwiek się widzieliśmy, kiedy przyjeżdżała na widzenia, nigdy nie nalegała, nie prosiła, ani nie sugerowała, żebym wyszedł jak najwcześniej.

Mieczysław Augustyn (dziś senator PO, wtedy dyrektor biura prorządowego Zrzeszenia Katolików Caritas w Pile): Już 12 grudnia na Alei Powstańców Wielkopolskich słychać było huk - coś się działo. Okazało się, że to jechały ciężkie wozy - jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy dokąd. Okazało się dopiero dzień później. Dla mnie to było przerażające, bo przypomniał mi się rok 1970. Mam mnóstwo bliskich na Wybrzeżu, a wiadomo, że tam było ognisko Solidarności. Bałem się o wuja, o ciotkę, o kuzynów pracujących w stoczni. Ale z tamtych dni najbardziej pamiętam wigilię: łzy żony i chyba moje też, jak otworzyły się drzwi i mimo tych wszystkich trudności, stanęła w nich całkowicie zziębnięta siostra żony. Dotarła do nas z Warszawy, w okropnych warunkach, ale to był wtedy niesamowity wyczyn. W ostatniej chwili dostała przepustkę i w jakimś nieogrzewanym wagonie, w strasznych warunkach, pchała się tutaj. Ale wtedy wszyscy w rodzinach chcieliśmy być razem. Wtedy mieliśmy taką wielką potrzebę, żeby mieć to poczucie bezpieczeństwa. Przyznaję, że nie wierzyłem w powodzenie Solidarności, i często jak mnie zaprasza Solidarność, mówię, że jestem z tych, którzy powinni najbardziej dziękować, bo nie byłem działaczem ani bojowinikiem Solidarności. Ale jednak tamtą chwilę pamiętam, jako bardzo tragiczną i cieszę się, że się o niej w Pile pamięta.

Rafał Zdzierela (dziś przewodniczący Rady Miasta, 13 grudnia 1981 r. miał 6 lat): Pamiętam widok z okna. Przed Merkury zajechały czołgi. Nie wiedzieliśmy co to jest. Słyszeliśmy słowo „wojna” - to nie kojarzyło nam się najlepiej. Dopiero po paru latach zrozumiałem co wtedy się stało.

Włodzimierz Bystrzycki (radny Rady Miasta, lekarz, 13 grudnia 1981 r. miał dyżur w szpitalu przy Alei Ludowego Wojska Polskiego): Nagle nie było telewizji, było jakoś dziwnie. No i potem dowiedzieliśmy się o tym wszystkim. Pracowaliśmy normalnie, jesteśmy lekarzami. Mieliśmy specjalne przepustki, jeździliśmy wieczorami żeby operować. Miałem wtedy chirurgię dziecięcą, więc dzieci były przywożone z całego rejonu. W zasadzie najważniejsze było: pacjent, dziecko, operacja, szpital. Nie docierało do człowieka to, co może się stać. Dopiero później przyszło takie ostudzenie emocji i człowiek zdawał sobie sprawę z tego, co nas tego dnia spotkało. W pamięci zostały mi koksowniki i nie wiem, czy jeden przypadkiem nie stał przed szpitalem.

Ziemowit Niedźwiecki (na Facebooku): Byłem wtedy w Pile… Doktor Bystrzycki ciął mnie akurat. ;) Wyrostek robaczkowy zaprotestował przeciwko wojnie. ;) Następnego dnia już był wypis do domu, a pod portiernią szpitala stał czołg…

Krzysztof Struś (na Facebooku): Byłem. Pamiętam patrole żołnierzy na ulicach, którzy ogrzewali się przy ustawionych koksownikach. Witaliśmy się z nimi wracając ze szkoły, ale oficer nie był zbyt uprzejmy i przeganiał nas do domu… :) Miałem wtedy 9 lat i tak naprawdę nie wiedziałem co się dzieje w kraju i skąd tyle wojska i milicji na ulicach.

(13 grudnia 2010)

Źródło: www.zycie.pila.pl
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: adam »

Wczorajsze orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego:

Stan wojenny niekonstytucyjny. Przełomowe orzeczenie Trybunału » http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/ ... lu,73854,1
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: adam »

Słuchacze Podoficerskiej Szkoły Milicji Obywatelskiej w Pile w czasie stanu wojennego zostali oddelegowani do Trójmiasta.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Tak to się zgadza że zostali oddelegowani do trójmiasta, spotkałem w Gdańsku kilka osób którzy byli w ZOMO a pochodzą z Piły i wierzcie mi że niezbyt miałem o nich pozytywną opinię bo widziałem co wyprawiali na ulicach trójmiasta. Kilka postów wcześniej ktoś opisuje stojące czołgi na Al. Niepodległości, tak to prawda - cała kolumna pojazdów od czołgów, BWP (bojowy wóz piechoty), OPL (opelotka czyli bateria przeciwlotnicza) oraz piechota pochodziła z nieistniejącej już JW 3761 w Wałczu nazywanego cyrkiem. Byłem w tej kolumnie jednym z żołnierzy, ponieważ zostałem powołany w październiku 1981 roku do wojska w ramach ćwiczeń na czas nieokreślony. Mówiono nam że jedziemy na Warszawę a potem gdzieś koło Torunia na krótkim postoju ogłoszono alarm i skierowano nas na Gdańsk. Okres stanu wojennego spędziłem w Gdańsku i po zniesieniu jego wróciłem do Piły ale jak on wyglądał od chwili ogłoszenia oraz jakimi ulicami jechaliśmy, co jedliśmy, jaka była atmosfera tamtego czasu postaram opisać w kolejnych postach jeżeli was to interesuje.
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: adam »

Oczywiście, że interesuje. Historia współczesna jest tak samo pasjonująca jak i odległa, a wspomnienia świadków wydarzeń historycznych są szczególnie wartościowe.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Stan wojenny to dla niektórych ważna sprawa osobista, nie jednemu on namieszał w życiu (zaszkodził i pomógł). W 1980 roku byłem dwa razy powoływany na ćwiczenia wojskowe, pierwszy raz w okolicach marca a drugi raz w październiku i nawet nie przypuszczałem że za rok 13 grudnia 1981 nie zobaczą dzieci teleranka a tylko od czasu do czasu spawacza w TV i że stanie u drzwi załoga G (dzi). Teraz śmiało można powiedzieć że były te szkolenia wojskowe przeciwko ludności polskiej choć oficjalnie tego nie potwierdzono, ale te miesięczne szkolenia wojskowe tak naprawdę się nie sprawdziły jak się później okazało, ponieważ większość rezerwy stan wojenny olało używając żargonu wojskowego do których ja należałem. Kto był w wojsku to zrozumie co za tym się ukrywało a kto nie był to wyjaśniam że oznaczało to niechęć do tej instytucji - ja też zaliczałem się do olewatorów. Bo co tak naprawdę mogła mi komuna w tamtych latach zabrać, odpowiedź brzmi niczego: tego co widziałem, moich myśli i poglądów nie mogła zabrać. To może tyle wstępu. W październiku 1981 dostałem zaproszenie nie na prywatkę a do odbycia ćwiczeń wojskowych w JW 3761 Wałcz (słynny CYRK) na czas nieokreślony. Słowo cyrk w żargonie wojskowym oznaczało że jest to jednostka zmechanizowana z porąbaną kadrą wojskową. Jednostka w której się znalazłem był to Zmechanizowany Pułk Piechoty chyba im. Rokosowskiego a który wg cyfrologi to nie pamiętam. W zasadniczej służbie wojskowej byłem łącznościowcem a w tej jednostce zostałem zającem czyli piechurem. Po wszystkich formalnościach i zakwaterowaniu skierowano nas czyli większą grupę do obstawy Pomorskiego Okręgu Wojskowego w Bydgoszczy i zakwaterowano nas w jednostce wojskowej gdzieś w okolicach jakiegoś stadionu przy ul. 1 Maja - dziś już chyba tej ulicy w Bydgoszczy niema. Pamiętam jak dziś 11 grudnia o godz. 20 ogłoszono alarm i natychmiast kazano nam się pakować na samochody. Jak się okazało był to powrót do Wałcza, w jednostce pojawiliśmy się gdzieś około południa 12 grudnia. Wszyscy byliśmy padnięci jazdą powrotną więc po dotarciu na miejsce szybko usnęliśmy. Obudził nas alarm tego samego dnia gdzieś około 23 i tym razem zamiast na samochody wsadzono nas do BWP (to bojowy wóz piechoty) i zrobiono z nas zająców. Przed wejściem do budynku na kompanię staliśmy do północy i wtedy nam zakomunikowano że jest ogłoszony stan wojenny przez generała spawacza. A że wcześniej w komunę rzucałem kamyczkami to wiedziałem co to oznacza. Wydano nam ostrą amunicję do karabinu Kałasznikowa a kto miał pistolet zwany PM chyba o numerze 63 też dostał amunicję. Podzielono nas na grupy i przydzielono do BWP-ów na czas niewiadomy. Kolumna była długa zaczynała się w Witankowie a kończyła się na początkowych ulicach Wałcza a to dlatego że ją formowano, w skład wchodziły kompanie czołgów, kilka kompani piechoty wraz z BWP-ami, obrona przeciwlotnicza tzw. OPL-otka, kompania zaopatrzenia, baterie moździerzy, tzw. samochodówka i dowództwo pułku. Pozostała w jednostce tylko kompania wartownicza. Na początku bardzo wolno się poruszaliśmy ze względu na śnieg, którego napadało dość dużo i po dojechaniu do krzyżówki na Koszycach stanęliśmy na dłuższy około 30 min. postój. Jedni oddawali potrzeby fizjologiczne w pobliskim młodniku, inni coś zjedli jak mieli, inni przegryźli suchara. Ja nic nie miałem do jedzenia więc nie jadłem bo jeszcze w jednostce kazano nam zabrać najpotrzebniejsze rzeczy a resztę zostawić w jednostce. Jak się później okazało po powrocie ze stanu wojennego wszystko z szafek zginęło min. pieniądze, zdjęcia bliskich jakie pozostawiliśmy. Jeszcze na krzyżówce na Koszycach przed wjazdem na Al. Niepodległości podzielono nas na dwie formacje, pierwsza pojechała na Bydgoszcz i zatrzymała się na wysokości Rembajła i drogi w kierunku Płotek, natomiast druga w której ja byłem wraz z czołgami i BWP-mi udaliśmy się w kierunku centrum miasta. Więcej na Al. Niepodległości staliśmy niż jechaliśmy, teraz już wiem dlaczego, ktoś z POM-u czyli Pomorskiego Okręgu Wojskowego ze szczebla dowództwa wpadł na pomysł żeby zademonstrować siłę i żeby zastraszyć pilan. Co troszkę im się udało jak później się okazało w rozmowach w domu. Cukierkami dzieci nie częstowaliśmy bo sami nie mieliśmy nic do jedzenia i nawet głupi dla nas cukierek był nieosiągalny. Po długim postoju w okolicach komendy MO przy Żeleńskiego i nieopodal pomnika Olga Matwiejewa ruszyliśmy dalej Al. Niepodległości w kierunku ronda gdzie stoi Hotel Gromada.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Na rondzie skręciliśmy na most dalej w kierunku restauracji Młyn, jak skręciliśmy na most BWP-em poprosiłem podchorążego czy nie mógłbym wyjrzeć żeby spojrzeć na mój dom przy Walki Młodych. Zgodził się za aprobatą kolegów bo tylko ja byłem w tej grupie z Piły, jak już mijaliśmy Młyn i dalej kierowaliśmy się na obwodnicę Złotowską spoglądałem na mój dom i wtedy pojawiła się niejedna łza w oku. Wokół panowała cisza i nikt nie chodził po ulicach, wyglądało to jak wymarłe miasto. Kumple z rezerwy wyczuli że coś jest nie tak ze mną i tylko poklepali po plecach, dalej skręciliśmy w ul. Kossaka i już przy Rębajle dołączyliśmy do pozostałych. Wtedy też już nam tam na postoju wydano dopiero racje żywnościowe i kawę do manierki. Racja żywnościowa składała się z puszki mięsnej, cukierka, suchar i kawy w kostce a dodatkowo dostaliśmy w okrągłej wąskiej puszce chleb. Tak tak chleb w puszce, był tak niedobry i smak miał jakby był sfermentowany, jeden wielki syf. Takie trzy racje i ten jeden chleb w puszce musiał starczyć nam na 7 dni do następnego wydania racji żywnościowej. Staliśmy ze trzy godziny koło Rębajła po czym padła komenda odjazd i już pojechaliśmy na Bydgoszcz, w międzyczasie dowiedzieliśmy się że jedziemy na Warszawę. Po drodze do Bydgoszczy były dwa jeszcze postoje krótkie, jeden za Białośliwem gdzieś a drugi w Nakle/n/Notecią. Bydgoszcz minęliśmy bez postoju i pojechaliśmy w kierunku Torunia, gdzieś pod Toruniem stanęliśmy na bardzo króciutko i zaraz był alarm. Jak się okazało skierowano nas na Gdańsk i trójmiasto. W jakiejś wiosce stanęliśmy na dłużej a było to już na Pomorzu, wtedy to u jakiegoś rolnika napiliśmy się po długim okresie wody kranuwy. Ten rolnik miał pocztówki z widokiem Gdańska, wykombinowaliśmy je za kawę zbożową z cukrem w kostkach z naszych racji, wypisaliśmy je i daliśmy do wysłania ale nigdy do naszych domów one nie dotarły. Nigdy nie dowiedziałem się co z nimi się stało, nie pamiętam nazwy tej wioski i na pewno ten człowiek już nie żyje bo wtedy sięgając wstecz miał około 60 lat. Gdzieś pod Pruszczem Gdańskim w lesie stanęliśmy na dobre i stamtąd wyruszały stałe posterunki które znajdowały się na obwodnicy Gdańska bo już taka była. Ja stałem ze swoim BWP-em na wlocie do niej. W jakąś sobotę jechało wesele, dostaliśmy kiełbasę, butelkę wódki od nich, ja byłem nie pijący to tylko kiełbasy kawałek ułamałem. Musieliśmy ich skontrolować jak innych a to dlatego że dano nam listy wydrukowane ze zdjęciami osób poszukiwanych, działaczy Solidarności. Był na tej liście też Bogdan Lis, którego przepuściliśmy (jak wspominałem wcześniej w komuchów zawsze kamyczkami rzucałem) ale już gdzieś dalej go aresztowano i chyba internowano, bo taka wiadomość pojawiła się żeby go wykreślić z listy. Na stałym posterunku przy obwodnicy mieliśmy koksownik który palił się non stop i można było się ogrzać, natomiast tam w lesie gdzie stacjonowaliśmy spaliśmy w BWP-ie i rano jak budziliśmy się to nieraz mieliśmy buty przymarznięte do blachy, spaliśmy na siedząco albo powykręcani w esy floresy a to dlatego ze po jednej stronie pojazdu siedziało lub spało 6 osób i po drugiej tyle samo + dowódca i kierowca. Jak ktoś widział wnętrze jego to może sobie wyobrazić ciasnotę. Nawet to ciepło które wydawaliśmy nie pomagało. Wtedy zabrano nam też już ostrą amunicję i kadra przestała być dla nas miła, coraz częściej nam ubliżali trepy (czyli żołnierze zawodowi). Kiedy mieliśmy przy sobie pełne magazynki w ładownicy to byli jak ręką do serca przyłóż, wtedy też utworzyli pluton egzekucyjny gdyby komuś przyszła ochota żeby nawiać lub narozrabiać nie mówiąc o samowolnym oddaleniu się na jakiś czas. Przyjechał jakiś facet w mundurze już nie pamiętam jego stopnia wojskowego i zaczęli ćwiczyć walkę z tłumem żołnierze służby zasadniczej bo nas tych co zostali powołani do ćwiczeń wojskowych odsunięto. Biegali po lesie i wyżywali się na drzewach do momentu kiedy nas nie przeniesiono do jakiejś szkoły podstawowej a potem na lotnisko w Pruszczu Gdańskim z którego już normalnie jeździliśmy na patrole do Gdańska i Trójmiasta. Ale to już w następnym poście jak to było w Gdańsku na patrolach i co robiło ZOMO, nawet ci których znałem z Piły co poszli do niego zamiast do wojska i jaka była atmosfera jeżeli sobie życzycie.
ziolek
PRZYJACIEL
Posty: 2009
Rejestracja: 14 maja 2006, 17:32
Lokalizacja: Piła
Podziękowano: 2 razy
Kontakt:

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: ziolek »

Mam kolegę, który w czasie stanu wojennego był małym dzieckiem i do dziś z uśmiechem wspomina swoją ówczesną dziecięcą beztroskę, naiwność i brak świadomości wydarzeń. Mieszkał przy obecnej Al. Powstańców Wielkopolskich i był świadkiem przejazdu kolumny wojskowej. Jej widok wywołał w nim wielką radość. Nie wykluczone, że m.in. Tobie Harabio z radością machał. :)
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: adam »

Bardzo ciekawe wspomnienia, co się dotyczy próby wysłania pocztówek, to mogły one zostać zatrzymane przez cenzurę na poczcie. Proszę pisać dalej, to naprawdę ciekawy temat.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

ziolek pisze:Mam kolegę, który w czasie stanu wojennego był małym dzieckiem i do dziś z uśmiechem wspomina swoją ówczesną dziecięcą beztroskę, naiwność i brak świadomości wydarzeń. Mieszkał przy obecnej Al. Powstańców Wielkopolskich i był świadkiem przejazdu kolumny wojskowej. Jej widok wywołał w nim wielką radość. Nie wykluczone, że m.in. Tobie Harabio z radością machał. :)
Witaj ziołek :) tak naprawdę nikt raczej sobie nie zdawał sprawy z powagi sytuacji, ludzie byli w szoku i jak piszesz nieświadomość jego nakazywała mu to robić, ja bym wolał żeby w innych okolicznościach mi machał i był z tego powodu zadowolony - pozdrawiam :).
adam pisze:Bardzo ciekawe wspomnienia, co się dotyczy próby wysłania pocztówek, to mogły one zostać zatrzymane przez cenzurę na poczcie. Proszę pisać dalej, to naprawdę ciekawy temat.
Trudno powiedzieć dlaczego nie dotarły, zastanawiałem się nad tym? ponieważ od innych kolegów też nie dotarły do ich domów. Tak jak piszesz adam - dopadła je cenzura pomyślałem albo facet nie wysłał. Był to nasz jedyny znak że żyjemy i nic nam się nie stało. Bo jak nietrudno się zorientować nasze rodziny nie wiedziały, gdzie jesteśmy i czy wrócimy. Licząc że ta pocztówka dotrze byłem spokojniejszy, tak samo inni myśleli.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Po tych wszystkich na pół przespanych nocach i zimnie jakie nam dokuczało, wreszcie wylądowaliśmy w suchym i ciepłym miejscu jakim była jakaś szkoła podstawowa gdzieś pod Pruszczem Gdańskim albo już w samym nim. Najpierw rozlokowała się kadra i żołnierze służby zasadniczej a na końcu my. Dla nas został duży korytarz więc pod oknami i blisko kaloryferów się rozłożyliśmy z betami (bety to całe nasze wyposażenie jakie dostaliśmy począwszy od plecaka kończąc na materacu). Pod oknami żeśmy się ulokowali dlatego że miały parapety na których można było coś postawić. Przez pierwsze dwie noce odpuszczono nam co pozwoliło nam się porządnie wyspać i doprowadzić jakoś do normalnego wyglądu. Spaliśmy jak niemowlaki i mieliśmy tak niewiele. Coraz bardziej myśleliśmy co u naszych rodzin, jak sobie radzą i czy wszyscy zdrowi są. W jakiś dzień na krótko przed Świętami Bożego Narodzenia dostaliśmy wszyscy paczki, w przezroczystej torbie były cukierki, jabłka, chyba ze dwa pomarańcze, jakaś czekolada, herbata i papierosy oraz kartka świąteczna z ogólnymi życzeniami. Z tej szkoły podstawowej jeździliśmy na obwodnicę Gdańska jak ją nazywano jeszcze kilka razy. Ostatni raz przypadło mi być na niej w Wigilię i siedzieć przy koksowniku, akurat w taki szczególny dzień ale cóż jak nie ja to kto inny musiał być. Niedaleko naszego posterunku była wioska i dochodziły do nas śpiewy kolęd a my wpadaliśmy w zadumę i byliśmy myślami z naszymi bliskimi. Ruchu na drodze prawie nie było, raz na jakiś czas ktoś spóźniony na wieczerze przejechał, skontrolować było trzeba ponieważ był rozkaz żeby numery rejestracyjne zapisywać do dziś zastanawiam się dlaczego i czemu to miało służyć a po północy to już spokój. Opłatka nie mieliśmy więc się podzieliliśmy się suchym chlebem, złożyliśmy sobie życzenia, coś tam zjedliśmy to co mieliśmy przy sobie i niejednemu z nas poleciała łezka choć staraliśmy być twardzi. Okazało się dopiero jaka jest ludzka odporność w ekstremalnych warunkach. Pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia mieliśmy spokojny, natomiast w drugi dzień z samego rana zaraz po pobudce kazano nam się spakować i tak znaleźliśmy się na lotnisku śmigłowców w Pruszczu Gdańskim skąd już zaraz po świętach regularnie jeździliśmy na patrole do Gdańska już nie BWP-ami ponieważ one poszły do parku maszyn a Starami chyba 66, bo były nowe które wyjechały z magazynów i stare które domyślam się że używane były na co dzień. Jednostek wojskowych było w Gdańsku z różnych miast kilka, my mieliśmy znak jaskółki na pojazdach (kółko a w nim szybująca w dół jaskółka). Przeważnie patrole miałem Długa (obok Neptuna) -Długi Targ-Motława dalej Piwna (na której mieścił się komisariat MO), dalej hala targowa, Pomnik Kilińskiego bo tak chyba się nazywał i z powrotem do bramy wejściowej na rynek starego miasta. Niekiedy przy bramie głównej Stoczni Gdańskiej ale sporadycznie żeby nie drażnić swoją obecnością co by mogło doprowadzić do jakiejś sytuacji konfliktowej, oczywiście pod trzema krzyżami, w Gdańsku Wrzeszczu, Zaspie i innych dzielnicach. Ale najwięcej na Długim Targu przy Neptunie, zawsze nas zawożono na komisariat przy ul. Piwnej i stamtąd wychodziło się na patrole, tam też przydzielano nam jednego gliniarza czasami dwóch do nas. Niektórzy z nich to byli nawet sympatyczni ale większość to typowi buce, nieraz mi ręka delikatnie drgnęła żeby któremuś przyłożyć tak jak w dzień sylwestra, kiedy to godzinę milicyjną odwołano ze względu na nowy rok.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Staliśmy pod kinem "Leningrad" jak się nie mylę co do nazwy i jakiś facet wracał zapewne do domu z sylwestra bo szedł lekkim zygzakiem i nachylony ponieważ mroźno było. Dwóch milicjantów buraków było z nami i chcieli go wyprostować (w normalnym słownictwie brzmi to spałować) jak to określili żeby zapamiętał sylwestra, błyskawicznie przełączyliśmy kałasznikowy i postawiliśmy ich pod ścianą dopóki ten facet się nie oddalił. Po powrocie na komisariat przy ul. Piwnej na przerwę, mieliśmy delikatnie mówiąc problem bo jeden z nich miał burzawki i dostał jednego szybkiego na twarz od jakiegoś kolesia żołnierza. Później się dowiedziałem że ten żołnierz dostał kilka dni aresztu. Innym razem weszliśmy do PEWEX-u na Długim Targu i tam widzieliśmy jak facet jakiś zrobił zakupy, po czym po powrocie na posterunek MO przy Piwnej chciano go aresztować bo wmawiano mu że to ukradł, dopiero po naszych wyjaśnieniach puszczono jego. Także jak tylko mogli milicyjne mendy kombinowali aby kogoś zgnoić, troszkę mocne słowa ale prawdziwe i opisujące tamten stan.
Na Długim Targu idąc od strony Neptuna po lewej stronie tuż przed wejściem nad Motławę znajdował się zakład fotograficzny w którym zrobiliśmy sobie pamiątkową fotkę dla potomnych a dla siebie najbardziej. Przy Motławie była cukiernia gdzie zawsze kupowaliśmy pączki, drożdżówki i bułki, później podczas przerwy objadaliśmy się nimi. Kto wie czy ten fotograf i ta cukiernia jeszcze istnieje bo bym z chęcią ich odwiedził. To zdjęcie zostało mi jako pamiątka do dziś bo płyta longplay Marka i Wacka z podpisami kumpli z którymi byłem gdzieś zaginęła.
Były też zabawne historie np: jakaś już starowinka około 70 lat mówiła do mnie pokazując na kolegów "panie to ruskie wojsko przebrane w nasze mundury, powiadam panu" po czym splunęła i poszła, innym razem starszy człowiek wszedł do baru mlecznego na Długiej w jesionce a wyszedł z kartką przyczepioną na plecach - precz z komuną - i tak chodził dopóki mu jej nie zdjęto. W każdej dogodnej chwili jak patrolu zomowskiego albo ormowskiego nie było to malowano na murach różne napisy do znaków polska walcząca, ja na to nie reagowałem bo sam w komuchów kamykami rzucałem :) zanim powołano mnie na ćwiczenia wojskowe.
ZOMO i ORMO to największe mendy stanu wojennego były, wszystkich protestujących w Gdańsku i domyślam się że w innych miastach pałowali równo czy zasłużył czy nie. Nieraz widziałem jak upodlają człowieka, byli też wśród tych zomowców mieszkańcy Piły których znałem z widzenia, na ulicy mijałem a którzy zamiast iść normalnie do wojska poszli do ZOMO odsłużyć i przy okazji niezłe pieniążki zarobić bo tatuś milicjant im załatwił. Niektórym powiedziałem że najlepiej zrobią jak do Piły już nie wrócą bo ludzie się dowiedzą i będą mieli przesrane. Niektórzy z nich osiedlili się w Redzie, Wejherowie, Sopocie, Gdańsku, Elblągu, Mazurach itd... Ormowcy nie byli lepsi od nich też gnoili ludzi podczas stanu wojennego niejednokrotnie, w Gdańsku było ich pełno. Zawsze mówiłem że jest w piekle na to miasto ale je bardzo polubiłem. Widziałem jak milicjanci i zomowcy wracali po walce na ulicy poturbowani przez ludność Gdańska i stoczniowców do Urzędu Wojewódzkiego bo tam mieli swoją bazę wypadową. A ich kantyny i sklepiki, czy ta w urzędzie wojewódzkim czy w areszcie śledczym nieopodal dworca głównego kolejowego, były tak zaopatrzone że normalni ludzie w kolejkach musieli stać kilka dni a oni mieli to na wyciągnięcie ręki i za śmieszne ceny. Pomarańcze, jabłka, cukierki zwykłe i w czekoladzie, czekolady różne te zwykłe i bombonierki, wyroby piekarnicze, kiełbasy, wyroby garmażeryjne na zimno i ciepło, napoje jak to zobaczyłem to byłem w szoku totalnym i nie tylko ja. A w sklepach puste półki i straszna drożyzna. I tak oto stan wojenny wyglądał z mojej perspektywy i jaki przeżyłem, dla jednych dobry dla innych okazał się złem, nie piszę o ofiarach bo one zawsze są. Któregoś dnia oddałem nie moje zabawki, zdjąłem moro i wróciłem do normalności.

P.S. Do stanu wojennego, nie napisałem o chrzcinach dziecka Lecha Wałęsy późniejszego prezydenta, które odbyły się w kościele św. Brygidy i o tym że powsadzano nas w milicyjne nyski i zrobiono maskaradę z wojska a sami milicjanci i zomowcy poprzebierali się w cywilne łachy i udawali mieszkańców miasta, natomiast pod ubiorem mieli broń i pały. Była ich masa na tych chrzcinach, sam Wałęsa chyba już wtedy był internowany i tylko przyjechał w obstawie esbeków na tą uroczystość rodzinną. Nieopodal kościoła był przystanek tramwajowy, podjechał tramwaj i zrobiło się za chwilę zbiegowisko, w nysie przez szczekaczkę było słychać że zbiera się tłum, jest tam około 300 osób, my byliśmy w odległości jakieś 100 metrów i dokładnie było widać że jest tam z 15 osób a tylko dlatego że kobieta stojąca na przystanku zemdlała, po chwili przyjechała karetka zabrała ją i było po sprawie, to zdarzenie jest dowodem na to jak działała propaganda w tamtych czasach nawet z takiego przypadkowego powodu.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Nie napisałem wyżej że na ul. Piwnej nieopodal komendy MO znajdowało się kasyno dla milicjantów a naprzeciw akademik studencki w którym kilka razy miałem okazję przebywać i rozmawiać ze studentami. Musimy tu sobie jasno powiedzieć że podczas stanu wojennego było wojsko i wojsko, jedni trzymali z kadrą zawodową i milicją, zomowcami, ormowcami i popierali komunę oraz wprowadzenie stanu wojennego a nasza taka niewielka grupka która była temu przeciwna. W tym kasynie milicyjnym często dochodziło do prowokacji ze strony samych milicjantów a także ze strony studentów, podczas pobytu w akademiku studenckim bo jakoś nas studenci polubili tylko chyba dlatego że byliśmy normalni, sympatyczni i w normalny życzliwy sposób z ludźmi rozmawialiśmy i do nich się zwracaliśmy. Musieli nam w jakiś sposób zaufać ponieważ pokazywali zdjęcia z tego co się działo w tym kasynie a także ze swoich heppeningów które poniżały sam stan wojenny i jego wprowadzenie. Zdjęcia były ciekawe i opowieści o kasynie i co wyprawiali pijani milicjanci. Chyba jako jedyni byliśmy rozpoznawalni w momencie kiedy jechaliśmy na patrole w Gdańsku a to dlatego że zawsze podczas jazdy śpiewaliśmy różne piosenki min. "kalina malina w lesie rozkwitała", "my nie my nie my nie my nie my nigdy nie poddamy się" i jeszcze inne. Kadra nigdy się nie zorientowała że w ten sposób protestowaliśmy przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego a wiedzieli o tym nieliczni, byli zadowoleni że wojsko jest wesołe. Różnie okazywano swoje niezadowolenie, my to robiliśmy w ten sposób wyrażając niechęć do komuny. Podziwiam odwagę pana Zbyszka który zamieścił w tym temacie sporo wiadomości o Solidarności i wydarzeniach w Pile a także o stanie wojennym. Niewielu jest ludzi którzy potrafią pisać i mówić to co myślą nie zwracając uwagi na konsekwencje. Jak sobie przypomnę i ponownie się naumiem :) wklejania fotek na forum Dawnej Piły to wrzucę a może wy macie jakieś zdjęcia to chętnie bym zobaczył jak Piła wyglądała podczas tamtego okresu i porównał z ta z Gdańska. Pozdrawiam Hrabia.
ziolek
PRZYJACIEL
Posty: 2009
Rejestracja: 14 maja 2006, 17:32
Lokalizacja: Piła
Podziękowano: 2 razy
Kontakt:

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: ziolek »

Hm... W tym, że zdarzali się sympatyczni milicjanci chyba coś jest. Słyszałem, o takich przypadkach, kiedy przymykali oko widząc coś czego obywatel w tamtym czasie posiadać nie powinien.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Byli normalni milicjanci jak ja ich nazywam sympatyczni, ale było ich niewielu w skali kraju, umieli się dobrze maskować przed zwierzchnikami, z tych co znam kariery nie zrobili.
Zbiwol
Posty: 62
Rejestracja: 10 maja 2010, 17:42

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: Zbiwol »

W związku z tym że zbliża się 30 rocznica wprowadzenia stanu wojennego chcę upublicznić ulotki, które w dniach 13 -15 grudnia 1981 r. były przeze mnie wykonane w Pile na stancji na ul. Żeromskiego 65 i kolportowane wówczas w Pile, m.in. blokach na ul.Boh. Stalingradu.

Ulotki są publikowane po raz pierwszy od 30 lat ze zbiorów IPN w Poznaniu udostępnione przez IPN w Gdańsku za co serdecznie dziękuję pracownikowi Wojciechowi Jurachowi :)

Pierwsza ulotka o treści "Uwolnić internowanych działaczy Solidarności ze znakiem "Polski Walczącej". (Nakład: co najmniej 250 sztuk)

Obrazek

Druga ulotka o treści: Przeczytaj przekaż innym - Solidarność Regionu Pilskiego.
(Nakład: co najmniej 250 szt)

Treści zawarte w ulotce nie były zgodne w pełni z prawdą, ale w pierwszych dniach stanu wojennego "prawda" była niedostępna - zamiast wiadomości muzyka Chopina i przemówienie "Spawacza" zamiast Teleranka. Niepełne i niesprawdzone wiadomości podawały jedynie zachodnie rozgłośnie radiowe RWE z Monachium, Głos Ameryki z Waszyngtonu, BBC Londynu. Poza tym propaganda szeptana na terenie miasta Piły i informacja kościelna z Parafii Św. Rodziny w Pile, która informowała kogo internowano i komu udało się uciec. Tak więc drodzy forumowicze po 30 latach nie bądźcie zbyt surowymi sędziami i pamiętajcie. Że wszelki opór i strajki były łamane siłą, nawet wtedy gdy można było przewidzieć, że poleje się krew. Generał Jaruzel to nie był dobrotliwy staruszek, który patrzy na Was z ekranu dzisiaj, ale wszechwładny rządca Polski z nadania Moskwy (lub jak kto woli ZSRR) - był I sekretarzem PZPR, Ministrem Obrony Narodowej, Najwyższym stopniem wojskowym żołnierz PRL-u i przewodniczącym WRON-y (Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego). Jednym słowem Bóg i Car. Który stanął do walki z 10 milionowym niezależnym samorządnym związkiem zawodowym NSZZ "Solidarność" - pierwszym w "Obozie Socjalistycznym" - niezależnym od rządzącej Partii komunistycznej PZPR. Tak to musiało się stać!
Tak stan wojenny i bezpardonowy atak na solidarność Polaków.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojciech_Jaruzelski

Obrazek
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Denerwuje mnie już od jakiegoś czasu że co niektórzy działacze solidarności i ci co byli pseudo działaczami solidarności a tylko pałętali się przy niej i ich oddziałach, wszystkich tych co nosili mundur wrzucają do jednego wora uważając za zło. Ja też kamykami rzucałem w komunę, byłem, jestem, będę przeciwnikiem wprowadzenia stanu wojennego ale potrafiłem i staram się nadal oddzielić dobro od zła i też miałem na siłę włożone moro. Więc buntuję się przeciwko takiemu szufladkowaniu wszystkich bez wyjątku że należeli do Ministerstwa Obrony Narodowej i WRON (Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego). Podczas stanu wojennego żołnierze dzielili się na dwie grupy, kadra zawodowa + niewielki % tych co przyszli normalnie odsłużyć dwa lata w wojsku (jedni i drudzy mieli legitymację PZPR) oraz pozostali żołnierze służby zasadniczej + powołani rezerwiści (przeciwnicy komuny). I nie byli to ludzie z jednego osiedla czy miejscowości tylko z całej Polski. Procentowo wyglądało to tak: 30% zwolennicy Jaruzelskiego i całego ustroju komunistycznego a 70% to przeciwnicy komuny i dlatego na samym początku w galoty robiła kadra zawodowa po ogłoszeniu stanu wojennego, potem to się zmieniło, a dlaczego piszę wyżej w postach. W Pile jak mi mówiono, podczas stanu wojennego prawie żadnej działalności antykomunistycznej nie było z prostego powodu że miasto przed, w trakcie i jeszcze kilka lat po było czerwone. Były jakieś tam sporadyczne epizody z ulotkami i napisami na chodnikach, widziałem jeden z nich na deptaku obok byłego empiku a brzmiał on TV KŁAMIE więc znam tylko z opowiadań to co się działo. Domyślam się że powodem była obawa o konsekwencje i podpierdzielenie do odpowiednich organów państwa przez esbeków których wszędzie było pełno. Największe mendy minionego okresu stanu wojennego to ZOMO, ORMO, MILICJA, esbecy oraz część WOJSKA z legitymacją PZPR.
Zbiwol
Posty: 62
Rejestracja: 10 maja 2010, 17:42

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: Zbiwol »

Panie Hrabio ja wszystkich "mundurowych" ze stanu wojennego nie potępiam i przyznaję Tobie dużo racji. Tylko, że Ci "dobrzy" żołnierze czy milicjanci służyli w armii która miała określone zadanie spacyfikowania społeczeństwa - jeżeli wolisz język DTV (Dziennika Telewizyjnego) - "Przywracanie porządku społecznego", co wiązało się z surowymi represjami począwszy od wyroku więzienia lat 3 do kary śmierci włącznie.
A propo jaka była w tym czasie Piła wiem, aż zanadto dobrze miasto partyjno - policyjno - wojskowe i tak jak piszesz nie było wielu którzy się sprzeciwili stanowi wojennemu, ale byli i tacy właśnie z Piły i okolic np. Trzcianki. Kilku chłopaków którzy w stanie wojennym wzdłuż drogi na Piłę powiesili na drzewach kilkanaście wron i napisali hasło, na ile sobie przypominam w którym wskazywali, że taki koniec czeka WRON i Jaruzelskiego. Za co sąd w Pile z siedzibą w Chodzieży, który nie znał się na żartach skazał ich na wyroki po 4 lata pozbawienia wolności Staszka P. Janka K. i jeszcze dwóch.

Napisów było więcej w centrum na parkanie przy budującym się "hotelu"?!, na chodniku prowadzącym na wyspę i jeszcze w kilku miejscach. Te napisy na chodnikach społecznie "robiła moja grupa" w której były 2 osoby z Piły, 2 z Koszalina i 1 z Gdańska. Milicjanci wtedy nas tylko spisali z dowodów osobistych. A mnie kilku "cywilów" którzy wysiedli z "cywilnego" fiata 125 chciało zaprosić na rozmowę do komendy MO (w budowie)? Ale się wycofali, kiedy przez radiotelefon wezwałem posiłki z ZR ul. Buczka i odjechali.

Kilka haseł: "Zejdziemy z murów, gdy wejdziemy na ekrany", "DTV Łże jak Łgał", "Żądamy dostępu do środków społecznego przekazu", "RTV kłamie!".

Mimo wszystko podoba mi się miasto Piła, kiedyś chciałem z nim związać swoją przyszłość, ale wszystko potoczyło się inaczej. Pozdrawiam mieszkańców zapewne jeszcze się odezwę.
Awatar użytkownika
hrabia
PRZYJACIEL
Posty: 132
Rejestracja: 25 paź 2007, 01:29
Lokalizacja: Schneidemühl, Pila, Kröcherstraße - Königsblicker Straße - Brauerstraße Poland

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: hrabia »

Panie Zbigniewie a może parę zdań jak wyglądała Piła w okresie stanu wojennego napisze pan i jakieś fotki wrzuci z tamtego okresu jeżeli pan posiada, jestem ciekawy a dlatego jak wspomniałem wcześniej 13 grudnia tylko przejechałem przez miasto i cukierków krówek nie rozdawałem na Al. Niepodległości jak ktoś wcześniej napisał i nikt mi nie machał bo miasto wyglądało jak wymarłe. Żeby nie z kominów dym to można by pomyśleć że nikt nie mieszka.
Co do pacyfikacji ludności, to milicja, zomo i ormo były od tego a wojsko miało za zadanie zademonstrować siłę, stać i być biernym obserwatorem, co w 90% się sprawdziło. Pozostałe 10% to nieliczne wydarzenia na Śląsku min. Kopalnia Wujek ale i tam wojsko nie strzelało do górników tylko milicja, zomo i ormo. Żołnierze wywodzili się z klasy robotniczej i w razie czego stanęli by po stronie robotników, ponieważ mieli już dość upokarzania, obrzucania wyzwiskami ze strony kadry zawodowej oraz traktowania jak byle co. Właśnie z tego też powodu dochodziło do buntów o czym się oficjalnie nie mówi i nie pisze, dochodziło nawet do samobójstw co umiejętnie ukrywano zwalając winę na stan wojenny.
Po drugiej stronie barykady ubrani w moro że tak powiem też byli członkowie Solidarności i musieli nosić je a tylko dlatego że zostali wcieleni do wojska jako rezerwiści. Ja byłem jednym z nich i dlatego to wiem, natomiast milicjantów w wojsku nie było. Jedyna jaką mieliśmy styczność to na patrolach.
adam
PRZYJACIEL
Posty: 1379
Rejestracja: 22 wrz 2006, 18:58
Lokalizacja: Niemcy

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: adam »

hrabia pisze: A może podzielisz się z nami w jakim wieku byłeś i jak zapamiętałeś tamten czas.
W czasie stanu wojennego byłem dzieckiem, więc pamiętam ten czas jak każde chyba dziecko, wojsko na ulicach, kontrole na rogatkach miast itp. Utkwiły mi też w pamięci rozmowy dorosłych, podzielonych w tej kwestii. Głośniejsi byli naturalnie ci którzy byli za utrzymaniem systemu panującego w owym czasie. Utkwiło mi w pamięci argumentowanie wprowadzenia stanu wojennego, zagrożeniem ze strony Solidarności, która miała brać za zakładników dzieci w przedszkolach i chciała dokonać krwawej rewolty w kraju. Pamiętam też osobę, członka PZPR, który to krytykowany za tą przynależność powtarzał, że jeśli wejdą ruscy to osoby go krytykujące same będą prosić o czerwone legitymacje.
Natomiast o podnoszonej w tym temacie kwestii na temat funkcjonariuszy MO mogę z własnych przeżyć powiedzieć, że byli wśród nich nie tylko sami źli ludzie. Otóż w czasie stanu wojennego będąc sam w domu wpuściłem dwóch milicjantów, którzy znaleźli dwie butle gazowe do kuchenki gazowej z tym jedna miała zniszczone numery ewidencyjne i była jakby to nazwać nielegalna. W tamtym czasie za takie przestępstwo groziło więzienie. Jednak nigdy nie mieliśmy z tego powodu kłopotów, myślę, że owi milicjanci nie dali biegu tej sprawie, bo się po prostu okazali normalnymi ludźmi. Mniej szczęścia mieli członkowie rodziny, którzy nieświadomie pobierali kartki żywnościowe i kupili jakieś kości i kawałek mięsa. Ten ich akt przeciwko państwu ludowemu zakończył się sprawą sądową w Poznaniu i wyrokiem w zawieszeniu i to tylko dzięki znajomością w sądzie.
Zbiwol
Posty: 62
Rejestracja: 10 maja 2010, 17:42

Re: Stan wojenny w Pile i okolicach

Post autor: Zbiwol »

Byłem podczas wprowadzania stanu wojennego 20-latkiem, uczniem nieistniejącej już dziś szkoły pomaturalnej Policealnego Studium Zawodowego kierunku "Reklama handlowa" w Pile ul. Teatralna 1.
13 grudnia 1981 r. jak pisałem byłem świadkiem internowania mojego kolegi śp. Jarosława Gruszkowskiego - Redaktora "Solidarności Pilskiej". Około 24.00 do jego mieszkania na ul. Bohaterów Stalingradu energicznie wkroczyło 4 funkcjonariuszy w tym dwóch umundurowanych milicjantów i 2 cywilów (ze Służby Bezpieczeństwa). Przedstawili pismo z którego wynikało, że J. Gruszkowski zostaje internowany i kazali się mu ubierać. W związku z tym, że mieszkanie było na trzecim piętrze, a na dole pod blokiem stała milicyjna nyska o ucieczce nie było mowy. Na wszelkie protesty matki Jarka Pani śp. Anny Gruszkowskiej dotyczące późnej godziny "najścia", złożenia skargi u Komendanta Wojewódzkiego Milicji usłyszeliśmy tylko "że taki mają rozkaz" i padało stwierdzenie "Dobrze, że to my - a nie Oni (aluzja do możliwości wkroczenia do Polski wojsk ZSRR). Oczywiście było nas więcej w tym pokoju: Jarek, jego mama Anna, jego siostra Natalia - Ewa K. jej chłopak Andrzej i ja. Wszystkich nas wylegitymowano. Wśród "cywili- SB" Pani Ania rozpoznała byłego pracownika ZNTK w Pile, którego zatrudniał w tym zakładzie kiedyś jeszcze jej mąż. Dlatego, a może i dlatego że było nas trzech dorosłych mężczyzn na nich "czterech" byli dosyć grzeczni. Pozwolili Jarkowi zabrać osobiste rzeczy, przybory toaletowe, piżamę, kurtkę zimową.
Zaraz po ich wyjściu chcieliśmy zadzwonić do przyjaciół z Zarządu Regionu "Solidarności" ale niestety telefony nie działały. Pani Ania została w domu, a my udaliśmy się na spacer po Pile w pierwszą noc stanu wojennego. Piła w tę noc wyglądała jak miasto wymarłe, jedyny ruch to samochody milicyjne i wojskowe i spieszący do swoich jednostek żołnierze i milicjanci.
Udaliśmy się pod siedzibę Zarządu Regionu "S" na ul. Buczka, w pokojach paliły się wszystkie światła, z okien budynku wyrzucano maszyny do pisania i jakieś papiery w workach, które następnie ładowano do dwóch nysek milicyjnych. Zbyt blisko do budynku nie podchodziliśmy ponieważ kręcili się przy nim milicjanci i cywile.
Udaliśmy się w trójkę do mieszkania Pana Helaka, gdzie zapłakana żona poinformowała nas o internowaniu męża, byliśmy jeszcze w kilku mieszkaniach działaczy solidarności i wszędzie było to samo. W przypadku stawiania oporu i nie otwierania drzwi, były one wyważane, a do środka wrzucano gaz. Przynajmniej w jednym przypadku to się potwierdziło. Zdając sobie sprawę, że akcja ma większy zasięg udaliśmy się w trójkę do proboszcza parafii św. Rodziny ks. Styrny.
Po kilkuminutowym pukaniu i dzwonieniu otworzył sam proboszcz ubrany w koszulę nocną, wyraźnie wahał się czy wpuścić nas do środka, proponował aby przyjść jutro z rana. Jednak stwierdzenie, że sprawa z którą przyszliśmy jest niecierpiąca zwłoki, spowodowało, że otworzył drzwi do plebanii aby nas wpuścić. Mogła być godz. 2.30 - 3.00.
Przyjął nas w holu plebanii i na nasze informacje dotyczące represji w stosunku do działaczy Solidarności patrzył na nas nie wierząc zapewne do końca naszym słowom. Nawet gdy przekazaliśmy jemu informację o wyłączeniu telefonów dalej nie wierzył twierdząc, że jeszcze o 23.00 telefon był sprawny. Poszedł jednocześnie sprawdzić swój telefon i okazało się, że on również jest nieczynny. Poprosiliśmy, aby na mszy świętej o godz. 6.00 poinformował wiernych o tym co zdarzyło się w nocy i prosiliśmy o modlitwę w intencji internowanych działaczy Solidarności. Wróciliśmy do mieszkania Jarka ok. godz. 4.00. Pani Ania zaproponowała abym nie szedł na swoją stancję ale przespał się u niej w pokoju Jarka. Nie wiedziałem która była to godzina, a dziś wiem że 6.00 rano kiedy obudził mnie komunikat czy odezwa płynąca z Telewizora którą odczytywał gen. W. Jaruzelski o powołaniu w nocy Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny na terenie całej Polski. Punkt po punkcie odczytywano jakie są zarządzenia odnośnie porządku publicznego. Godzina milicyjna od 20.00 do 6.00, zakaz przemieszczania się bez pozwolenia, zawieszenia wszystkich związków zawodowych i stowarzyszeń twórczych. Internowanie działaczy Solidarności i I sekretarza PZPR Edwarda Gierka (?), zakaz druku wszystkich gazet i tygodników poza "Trybuną Ludu" i "Żołnierzem Wolności", zakaz opuszczania granicy kraju, zakaz fotografowania, zakazu zgromadzeń w miejscach publicznych itd. Za zgromadzenie uważano już spotkanie 3 osób.
Z mojej strony towarzyszyła temu bezsilna wściekłość - jak On mógł to zrobić.
Tego dnia byłem na mieście w okolicy centrum, na drzwiach siedziby ZR "S" na Buczka naklejono ostemplowane kartki z zakazem wejścia do budynku pod groźbą sankcji prokuratorskiej czy sądowej nie pamiętam dokładnie. Na ulicach pojawiły się patrole milicyjno-wojskowe, które rewidowały torby i siatki przechodniów. Na rogatkach miasta przy koksownikach kolejne patrole milicyjno-wojskowe w towarzystwie pojazdów opancerzonych tzw. skotów sprawdzały przepustki rewidowały bagażniki pojazdów. Zawieszono zajęcia szkolne we wszystkich uczelniach do odwołania.
Bieg życia społecznego zwolnił wyraźnie, rozmowy prowadzono szeptem, czekano co będzie dalej.
Jeszcze gdzie nie gdzie Solidarność strajkowała - głównie duże zakłady "Ursus", "Huta Warszawa" kopalnie "Wujek", "Piast"...

Cdn...
ODPOWIEDZ

Utwórz konto lub zaloguj się, aby dołączyć do dyskusji..

Musisz być zarejestrowanym użytkownikiem, aby móc opublikować odpowiedź.

Utwórz konto

Zarejestruj się, aby dołączyć do Nas!
Zarejestrowani użytkownicy, mają dużo więcej przywilejów, związanych z użytkowaniem forum.
Rejestracja i korzystanie z forum jest całkowicie bezpłatne.

Zarejestruj się

Zaloguj się